JAK OSTATKI TO OSTATKI !!! JAK POST, TO POST!!!

JAK OSTATKI TO OSTATKI !!! JAK POST, TO POST!!!

16 lutego 2010 r w Sopotni Małej pojawili się we wsi “Niesopustnicy” a w tutejszej sali OSP kobiety z całej gminy zatańczyły tradycyjnego “bona” czyli taniec kobiet na urodzaj. Ta ostatnia w karnawale zabawa i taniec swiadczą niezbicie że nadchodzi Środa Popielcowa i Wielki Post. “Ostatki z Romanką” bo tak nazywa się ten ostatni akcent karnawału na Żywiecczyźnie zorganizowało SSK “Romanka” z Sopotni Małej oraz tutejsze KGW i OSP. Do północy przygrywała do tańca kapela “EŚTA”.  

 

Zezwolciez gaździnko, zezwolciez gaździnko, w łostatki Zatajcowaj bona, zatajcowaj bona, na kwacki Zeby duze rosły, zeby duze rosły, jak głowa byście ik ni mieli, byście ik ni mieli, ka schłowaj Ej łostatki sie kojcom, stare baby tojcom ej, poparcie sie młodzi, jak im zadek chłodzi Na miły mocny Boze, jojka potaniały Na za coz se tez bydom babulki pijały Na miły mocny Boze, masło potaniało Na juz nom tak nie bydzie jako nom bywało

 

Image 

 

 

 

 

 

Więcej zdjęć na: http://picasaweb.google.pl/mjurasz0/MiesopustnicyOstatkiZRomankaSopotniaM2010 JAK POST, TO POST!!! Zapusty, inaczej zwane karnawałem to okres trwający od Nowego Roku lub Trzech Króli, aż do środy popielcowej. Był to czas nieustannych zabaw, śpiewów czy kuligów, poprzedzający czterdziestodniowy post. Te zaledwie kilka tygodni obchodzono bardzo wesoło. Ludzie zbierali się przy wspólnej zabawie, do której obowiązkowo zaliczały się tańce i śpiewy tradycyjnych melodii ludowych wygrywanych przez okolicznych muzykantów. Stoły suto zastawiano słodkimi ciastami drożdżowymi. W Tłusty Czwartek zewsząd rozchodził się zapach pączków smażonych na smalcu, racuchów lub innych słodkich pyszności. Każdy jadł do syta, ponieważ wiedział, że pozostanie już tylko tydzień karnawału, a następna okazja do zabawy i zjedzenia czegoś tłustego, nadarzy się dopiero po poście. Spotkania taneczne trwały niemalże do ostatniej chwili, dając szansę pannom, które nie zdążyły znaleźć sobie kawalera w okresie karnawału. Był to bowiem dogodny czas na ożenek lub zapowiedzi. Jeżeli jednak, którejś z dziewcząt na wydaniu nikt nie chciał poślubić, była ona narażona na śmiechy i dokuczliwe psoty ze strony rówieśników.
Jeszcze w noc przed środą popielcową młodzi ludzie bawili się dopóty, dopóki dzwony na wieży kościelnej dały znak. Gdy wybiła północ, następował koniec zabawy, ponieważ budzący się dzień rozpoczynał już czterdziestodniowy Wielki Post. Czas łamania zakazów i psikusów ustępował miejsca powadze i umartwianiu. Na wsiach chowano wówczas wszelkie świecidełka, instrumenty muzyczne, nawet kobiety starały się nie ubierać kolorowych i błyszczących strojów, zakładały raczej skromne i ciemne suknie. Gospodynie dokładnie szorowały popiołem patelnie, garnki, wyparzały i wynosiły je z kuchni, aby nie pozostał w nich nawet zapach mięsnego tłuszczu. Kiedyś bardzo surowo przestrzegano zasadę postu. Przez czterdzieści dni w kuchni królowały jedynie żur, zupa kminowa, kwaśnica, ziemniaki z mlekiem. W każdym domu roznosił się odtąd zapach stojącego na zapiecku zaczynu na żur i gotowanego kminu. Przez czterdzieści dni nikt nie odważył się wziąć do ust choćby kawałka mięsa, bo jak post, to post! Wspominają także starsi, że nie do pomyślenia było odprawianie jakichkolwiek uroczystości, tak jak to jest dziś w zwyczaju. Jeżeli ktoś obchodził w poście imieniny, to nie zapraszał wówczas gości, jedynie po Wielkanocy, ponieważ nie do pomyślenia było, aby w postny dzień ktoś wyjął jakikolwiek alkohol, słodkie bukty czy mięsa. Było to niezgodne z obyczajami, wręcz niemoralne. Ponadto każdy starał się określić jakieś postanowienie na ten czas, wyrzeczenie to miało dotyczyć pracy nad samym sobą, okazania skruchy i umartwienia. Środa popielcowa była dniem, kiedy rzesze wiernych udawały się do kościołów, gdzie odbywały się uroczyste msze pokutne. Niestety dzisiaj, zwłaszcza w miastach, głównie wśród młodego pokolenia wiernych, widoczna jest tendencja spadkowa uczęszczania na nieobowiązkowe święta. Rodzice nieraz przypominają swoim dzieciom o potrzebie uczęszczania na msze i próbują ukazać im symbolikę Popielca. Kiedy księża posypują głowy popiołem z ubiegłorocznych palm wszystkim zebranym w kościele, wypowiadają przy tym słowa: ,,Pamiętaj człowiecze, żeś proch i w proch się obrócisz.” Powinniśmy wówczas pomyśleć nad upływającym czasem. Posypanie głowy popiołem jest symbolicznym znakiem pokuty, żalu za grzechy i gotowości do wielkopostnych rozważań czy umartwień. Środa popielcowa przypomina nam o nadchodzącej i nieuniknionej śmierci, ma przybliżyć najważniejsze tajemnice wiary i przygotować nas do godnego uczestnictwa w święcie Zmartwychwstania Pańskiego. Nasi przodkowie bardzo gorliwie, przestrzegali wszelkie zakazy obowiązujące w poście. Ustępowało wówczas życie towarzyskie, spotykano się głównie na wspólnych modlitwach. Niemal każdy starał się być obecnym na odśpiewaniu Gorzkich Żali, często nie było to w kościele. W umówionym domu zbierało się kilka rodzin i odmawiali wspólnie czy to drogę krzyżową, czy właśnie gorzkie żale. Było to zjawisko dość powszechne, a dziś niestety dziś powoli zanika. Ponadto rezygnowano z tłustych posiłków, śpiewów, picia alkoholu, palenia fajki, nawet dzieci i młodzież karcono za głośniejsze zabawy czy śmiechy! Wszystkim podobnym rygorom ludzie poddawali się jednak bez jakichkolwiek protestów, pokornie przyjmując wielkopostne praktyki . Do naszych czasów zachowały się jedynie kościelne obrzędy postne. Jeśli niektórzy starsi nadal stosują się do tradycyjnych przygotowań domowych to jest ich niewielka grupa. Młodzi ludzie niechętnie zachowują dawne obrzędy, mają one dla nich mniejsze znaczenie. W pogoni za pieniądzem i pracą zapominamy o naszych korzeniach. Chętniej przyjmujemy dziś obce święta, bo któż z nas nie słyszał o walentynkach? Młodzież wychowywana w dobie modernizacji i wirtualnego świata, słysząc datę 14 lutego automatycznie kojarzy ją ze współczesnymi walentynkami, ale czy wie kiedy obchodzone są Zielone Świątki, Katarzynki lub właśnie Środa popielcowa? Mamy swoją kulturę, tradycję i to z nią powinniśmy się identyfikować. Jeśli nie chcemy się do niej stosować, chociaż ją poznajmy- bo jest NASZA! Spróbujmy więc zachęcić młode pokolenie do zainteresowania własną kulturą, aby starali się w nią wrastać i czuli się jej integralną częścią. Nie należy szukać w młodzieży wad i krytykować ich postępowania, patrząc z perspektywy swoich czasów. Wina leży po obu stronach, ponieważ kto, jeśli nie rodzice czy dziadkowie, mieli pielęgnować w swoich dzieciach miłość do Małej Ojczyzny? Należę do młodszej części społeczności, jednak niepokoi mnie takie zjawisko. Pragnę pokazać choć część tradycyjnych obrzędów i zwyczajów, aby komputer i telewizja, która coraz częściej ,,wychowuje” dzieci, nie rozwinęła się na tyle, żeby symbolem zbliżających się Świąt Wielkanocnych był króliczek, podrzucający czekoladowe jaka. Najwyższy czas zastanowić się nad tym, w jakim kierunku zmierza wkraczające pokolenie. Zagraniczne supermarkety często narzucają nam różne propozycje produktów świątecznych jak czekoladowe zajączki, plastikowe serduszka, czy Mikołaje, przypominające krasnale. Jednak czy muszą one zastępować i niszczyć pamięć o naszej tradycji? Niech kształtujące się zjawisko globalizacji dotyczy gospodarki, ale nie kultury! Wielki Post jest czasem rozmyślań i refleksji, więc może warto usiąść na krótką chwilę i pomyśleć zamiast bezmyślnie biegać za obcym zajączkiem szukając niespodzianek.

 

Anna Kupczak z Juszczyny