"Z koniem po Niysopuście" Sopotniańskie ostatki

1 sierpnia – wtorek - w ramach prezentacji scenicznych prestiżowego konkursu 54. Festiwalu Folkloru Górali Polskich Zespół Regionalny „GROJCOWIANIE” z Wieprza wraz z Zespołem Regionalnym „ROMANKA” z Sopotni Małej wystąpi z programem - "Z koniem po Niysopuście"– Żywiec - FFGP ok. 19.00. SERDECZNIE ZAPRASZAMY !!!

Grojcowianie zatańczą również 3.08 w Szczyrku – ok. 18.45 i 4.08 w Oświęcimiu – ok. 18.00

 

W Sopotni Małej, we wtorek przed środą popielcową, chodzili po wsi przebierańcy zwani „Niysopustnikami”. Jak wskazują przekazy pojawiali się też oni w górnej Juszczynie a nawet przechodząc przez Słowiankę w górnej Żabnicy. Byli to mężczyźni przebrani za konika, dwie pielgrzymki, sześciu pastuchów, diabła i śmierć. Towarzyszyła im tradycyjna „muzyka” złożona z dudziarza i skrzypka. Konik nosił barwną czapkę w kształcie fezu ze wstążkami lub zwisającą kućką, miał namalowane lub doczepione wąsy i brodę oraz wycięty koński łeb z konopną grzywą i długim ogonem. Chodził we wzorzystej czerwonej spódnicy, która okrywała ramę i nogi przebranego jeźdźca. Pastuchy nosiły kożuchy ubrane na lewą stronę, na wierzch włosiem i przepasane były „porwósłem” ze słomy, na głowie czapki baranie zwane „baranicami”, nogi owinięte do pół łydek słomą, w ręku trzymali sznurkowe, krótkie bicze tzw. „strzyloki”. Pielgrzymki ubrane były w długie, wzorzyste spódnice. Na głowie zawiązane miały chustki z doczepionymi do nich różowymi kokardami i zwisającymi wstążkami, na ramionach zarzucone miały duże, kolorowe chusty tzw. „odziewacki”. Diabeł ubrany był na czarno, z umalowaną na czarno twarzą i przyczepionymi do „baranicy” rogami. Z tyłu przypięty miał ogon, a w ręku trzymał widły. Śmierć ubrana cała na biało, z umalowaną na biało twarzą, w reku nosiła kosę.

Przychodząc pod okno domu śpiewali:

Niysopustu jino dziyj, stoji dziywce jako piyj,

Stoji, stoji, bydzie stoć, jaz sie śniego bydom śmioć.

Gdy dom był zamknięty to śpiewali:

A cy my to cygani, zamykocie przed nami,

A dyć my to panowie, momy copki na głowie.

Gdy gospodarze nie otwierali:

Gospodorzu kiyndrozie, nie trzymoj nos na mrozie,

Gospodoni nie wpuści, bo sie boji celuści.

Po otwarciu drzwi wbiegali do izby, chodząc po kole za konikiem, a śmierć i diabeł harcowali po izbie. Przebierańcy śpiewali:

Pokwolony Jezus Krystus, my tu przyśli tojcowaj,

Nom sie nogi pokrzywiły, bydomy je prostowaj.

Po każdej zwrotce śpiewu wołali:

Ej sia! Kura sia!

Łobyrtoł sie, wywijoł sie, nos konicek na roli.

Jagze sie mo nie łobyrtać, kie go głowa nie boli.

Wiśta, wiśta po lesconie, wiśta, wiśta po lesie,

Nie pójdamy na nozyckak, bo nos konik poniesie.

Dalej śpiewali rozchodząc się po izbie:

A Niosopust sie kojcy, stopnio środa jidzie,

A kto sie nie łozonił, tomu biyda bydzie.

Po otrzymaniu poczęstunku wychodzili do pola zapraszając na muzykę ostatkową w ustalone miejsce, śpiewając na melodię „Niysopustu jino dziyj”:

Wiśta koniu do pola, ta dziywcona to moja.

Kiejby mi cie kcieli daj, łucyłbyk cie w karty graj.

Obchodzili domy w całej wsi, zbierając dary w postaci jajek, mięsa, słoniny, mąki i pieniędzy. Zebrane dary zanosili na miejsce, gdzie miała się odbyć wieczorem muzyka. Kobiety przygotowywały z nich potrawy do poczęstunku, a za otrzymane pieniądze zakupywali „ćwiertówkę” lub dwie piwa (beczka 25 litrowa) lub gorzałkę.

Wieczorem schodziły się zamężne kobiety z całej wsi, oraz zmówieni muzycy. Kobiety przynosiły ze sobą gorzałkę oraz gliniane naczynia tzw. „bącki”, z których w czasie tańca popijały. Gdy kapela zajęła swoje miejsce, kobiety składały się na muzykę. Jedna zbierała do fartucha pieniądze i płaciła muzykantom, po czym śpiewała:

Zezwólciez gaździno, zezwólciez gaździno w łostatki,

Zatajcowaj bona, zatajcowaj bona na kwacki.

Do śpiewu dołączały pozostałe kobiety, ustawiając się w pary:

By wom duze rosły, by wom duze rosły jak głowa,

Byście jik ni mieli, byście jik ni mieli, ka schowaj.

Przestępując z nogi na nogę i wymachując „bonckami” śpiewały:

Zeby były gładki, zeby były gładki jak lica,

By jik była pełno, by jik była pełno piwnica.

Tworząc parami koło tańczyły tradycyjny taniec na urodzaj – „bon”, przy czym śpiewały:

Ej, zapuście mój miły, tojcujmy co siły,

Ej, coby nom w tom roku kwacki łobrodziły.

Ej, tojcujmy na kwacki z gaździnom, z gaździnom,

Ej, łuna nom do za to chleba ze słoninom.

Nawracały po kole śpiewając dalej na melodię „Zezwólciez gaździno”, co pewien czas popijając:

Skond ty jedzies Jasiu, skond ty jedzies Jasiu, z Podolo?

Co mi wiezies Jasiu, co mi wiezies Jasiu z wiesielo?

Malowane butki, malowane butki, złoty pas,

Pójdomy se łoba, pójdomy se łoba, wołki paś.

Gnała pastyrecka, gnała pastyrecka, dolinom,

A Jasinek za niom, a Jasinek za niom, łozynom.

Tworzyły dwa koła. Wewnątrz ustawiały sie starsze kobiety, a na zewnątrz młodsze. Unosząc ręce związane do góry, śpiewały dalej:

Chłopa pu, chłopa pu,

W chałpie biyda, w chałpie biyda a jo tu, a jo tu.

W chałpie biyda, w chałpie biyda gozduje, gozduje,

A jo se tu, a jo se tu tojcuje, tojcuje.

Teraz tworzyły jedno koło. Pierwsza para wchodziła do środka i tanczyła obyrtkę. Śpiewały dalej na melodię „Ej, zapuście”:

A miły mocny Boze, jajuska staniały,

Ej, za cóz se tyz bydom babulki pijały.

A miły mocny Boze, masło potaniało,

Ej, juz nom tak nie bydzie jako nom bywało.

Ej, za wodom, za wodom, baby kwacki sadzom,

Ej, jesce nie łurosły, juz sie ło nie wadzom.

Ej, łostatki sie kojcom, stare baby tojcom,

Ej, poparcie sie młodzi, jak jim zadek chodzi.

Ej, pódcie chłopy, pódcie, bo na kwacki grajom,

Ej, poparcie jak baby, bona podrygajom.

Ej, poparcie jak zapust, tłuściutki łumyko,

Ej, a post do nos jidzie, chudziutki jak tyko.

Wymieniały się pary w środku koła śpiewając:

Hej, popiła se baba, gzi sie jako dziywce,

Hej, tojcuje jak debli, jaze zdarła kiyrpce.

Hej, wzioni diebli jedne, chłop mi kupi drugie,

Hej, zborgujo gorzołki, chłop zapłaci długi.

Hej muzycy, muzycy, juz jes post przed nami,

Ej, trzeba nom potojcyć, z nasomi chłopami.

Kapela kończyła grać, a kobiety ustawiały się promieniście, jedna za drugą i klaszcząc w uniesione dłonie, tupiąc nogami, patrząc do sufitu jakby do nieba, zaklinały taniec na urodzaj. W tym tańcu nie powinien brać udziału żaden mężczyzna, gdyż nie byłoby urodzaju, porosły by same korzenie. Jeżeli w izbie byli mężczyźni nie mogli mieć na głowach kapeluszy. Gdy któryś z nich miał, to kobiety mu go zaraz zabierały, a on musiał go wykupić butelką wódki. Do tańca nie były również dopuszczone panny. Jeżeli któraś wzięła w nim udział, kobiety chwytały ją i na głowę zakładały jej „chomełkę” ze słomy (odpowiednio wykonana czapka - korona), w której musiała tańczyć przez cały wieczór. Po tańcu kobiet na urodzaj, zaczynała się zabawa, która trwała do północy.

Czytaj również: http://www.grojcowianie.org/post/z-koniem-po-miesopuscie,474.html

 

Foto: ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Żywcu