Zwyczaje ludowe na Wigilię i Święta Bożego Narodzenia

Zwyczaje ludowe na Wigilię i Święta Bożego Narodzenia

 

Zwyczaje ludowe na Wigilię i Święta Bożego Narodzenia   

I. W naszej wiosce i całej okolicy na wieczór wigilijny gospodynie przygotowują potrawy ze wszystkich warzyw, jarzyn i zbóż uprawnych na swej roli. A więc podają na wieczerzę wigilijną groch, fasolę, kapustę, brukiew, ziemniaki, kwaśnicę, suszone owoce, grzyby, żur, omielany jęczmień. pszenicę oraz drobne rybki schwytane głuszeniem na potokach i rzeczkach. Stół wigilijny przygotowują starannie i uroczyście. Najpierw kładą na nim nasiona zbóż i warzyw następnie wyścielają go drobnym siankiem a to wszystko okrywają obrusem lub płachtą lnianą. Na niej kładą opłatki, miód, na misie lub talerzu i stawiają duże świece łojowe. Nad stołem znów u pułapu wisi drzewko tj. "wirsołek" lub ,”kryżban" pięknie ozdobiony. Przed wieczerzą wigilijną muszą wszyscy domownicy być należycie obmyci lub wykąpani i odziani w czystą bieliznę oraz całkowicie ubrani, aby cały rok byli zdrowi i mieli się w co ubrać. Następnie, klęcząc odmawiają różne modlitwy i pacierze a po skończonych modłach młodzież wybiega w pole i woła wilka do wieczerzy tj. do "pośnicka". Wilk w tym dniu ma być łagodnym barankiem i całkiem dla człowieka nieszkodliwym. Następnie ojciec rodziny rozdziela opłatki między domowników, które maczane w miodzie spożywają, poczem gospodyni - odebrawszy nieco potraw do skopca dla bydła, stawia misy, jedna po drugiej kolejno z różnem jedzeniem na środku stołu, a domownicy trzymając stopy na łańcuchu, opasującym 4 nogi stołu, w uroczystem milczeniu jedzą. Ów łańcuch ma oznaczać zdrowie a stopy trzymane na nim podczas wieczerzy mają być cały rok zdrowe i silne. Kto znów podczas wieczerzy kichnie, ten ma być cały rok zdrowym. Po skończonej wieczerzy gaszą dwie świece wigilijne, z których jedna ma oznaczać gospodynią, a druga gospodarza. Świece te gaszą równocześnie i śledzą pilnie ich dymy. Która świeca wcześniej skończy się dymić, to ten z gospodarstwa wcześniej umrze. Następnie domownicy śpiewają kolędy i przygotowują się na "Pasterkę". Panuje również w tutejszych okolicach zabobon nie zbyt wesoły i przyjemny: mianowicie kto potrafi nago o północy sam oblecieć stodołę trzykrotnie i zawołać we drzwi stodoły: "Stodolny, wychodź stąd", temu ma ten duch stodolny powiedzieć, kto z tego domu w tym roku umrze. Dziewczęta znów wróżą sobie przyszłe zamęście z kierunku echa, sprowadzonego głośnem krzyknięciem z progu swej chaty. Mianowicie w której stronie się echo odezwie, to z tej strony nadejdzie jej przyszły mąż lub w tamtą stronę wyjdzie za mąż.

 

 II. Boże Narodzenie znów czczą z wielką poważnością aż do przesady. Nie wolno bowiem w dniu tym ani zamiatać domu, ani stuknąć, ani głośno mówić, a kto żyw i zdrów spieszy na sumę do swojego kościółka. Po skończonem nabożeństwie biegną wszyscy na wyścigi do swych chat, bo który z domowników wróci pierwszy, to ten będzie żył najdłużej. Po południu nie wolno leżeć ani spać, boby w lecie wicher i deszcz zboże powalił.

III. Na drugi dzień tj. na Świętego Szczepana młodzież święci owies młócony lub we wiechach przypiętych do czapek, kapeluszy, lub bluzek, którym. obrzucają się wzajemnie w drodze do kościoła, a w kościele księdza. Najbardziej w dniu tym cierpią dziewczęta, gdyż parobczaki obijają je prosto w twarz, nie tylko ostrym owsem ale także ciężkim grochem. Poświęcony owies mieszają w domu z owsem do siewu, aby był plenny, zdrowy i urodziwy. Po południu znów młodzież i starsi odprawiają domokrążne kolędy z gwiazdą, muzyką i szopką, zaczynają od słów: "Na szczęście, na zdrowie na tego Szczepana, abyście byli zdrowi, weseli jako w niebie anieli", a domownicy odpowiadają: "Tak to Boże dej". Także czasem przywodzą ze sobą ku ogólnej wesołości "niedźwiedzia", "kozę", "Żyda" lub "Heroda". Po odśpiewaniu kolędy i podziękowaniu mówią: "Za kolędę dziękujemy, szczęścia, zdrowia winszujemy na ten Nowy Rok". Gospodarz lub gospodyni składają kolędnikom większy lub mniejszy datek pieniężny a także i poczęstunek. Przy tej sposobności kolędnicy osobno śpiewają dziewczętom, które muszą się także okupić poczęstunkiem lub datkiem.

Zbigniew Sapiński - wieś Oczków  

Image

 

Wigilja Bożego Narodzenia Wczas rano w wigilję przynosi chłopak albo gospodarz drzewko w rękawicach do domu. Jeszcze wszyscy śpią a w domu jest ciemno. Otwiera drzwi powiadając: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Jeden z domu mówi: "Na wieki wieków, amen". Wtenczas zaczyna winszować: "Na szczęście, na zdrowie, na ten nowy rok, winszujem wam szczęścia, zdrowia cały rok, hojności, pilności, pięknej obfitości, aby się wam chowały cieliczki, bysicki jak w lesie jedlicki, aby się wam chowały konie jak gronie, owce jako bukowce, abyście mieli pełne obory, stodoły jadła, aby wam gospodyni u pieca nie schudła i abyście byli zdrowi weseli jak w niebie anieli, tak to Boże dej". Jeden z domowników odpowiada: "Daj Panie Boże". Potem postawią połaźnicę tj. drzewko. Powinszowanie powtarza się w szopie i stodole. Przez cały dzień nie powinno się nic robić, oprócz kuchni. bo się będzie cały rok robiło tę robotę. Połaźnicę się ubiera po południu. Gdy pierwsza gwiazda zabłyśnie przystępują do wieczerzy głodni, bo przez dzień starsi nie powinni nic jeść. Wieczerza wigilijna powinna się składać z 12 potraw, kto jednak nie ma tyle, to powinny być parzyste, aby uniknąć nieszczęścia. Na stole jest siano, przykryte obrusem płóciennym, robionym w domu. Do siana daje się owies, pieniądze, orzechy i jabłka. Naprzód łamią się opłatkiem, a gdy go niema, to chlebem. Każdy po kolei obchodzi wszystkich i życzy każdemu powodzenia w nowym roku, potem następują jabłka i orzechy. Później najstarszy z rodziny bierze chleb i odkrawa piętkę, do której wciska opłatki pozostałe. Ma też garnek, do którego najprzód, nim zaczną jeść z każdej potrawy po kilka łyżek odkłada. Podczas jedzenia. zapalają świeczki na połaźnicy. Nie powinno się odchodzić od jedzenia, bo ten co odszedł umrze. Do wieczerzy przystępują wszyscy odświętnie ubrani i razem odmawiają modlitwy. Podczas wieczerzy dużo jest potraw. Po wieczerzy wigilijnej gospodarz idzie do stajni, by się z jej mieszkańcami podzielić resztkami jedzenia. Wierzą także, że w noc Pańskiego Narodzenia zwierzęta ludzkiemi głosami przemawiają i niebo się otwiera. Po wieczerzy dziewczyna zamiecie izbę i wynosi śmieci na mietle, a jak się chce wydać, to stanie na mietle na nawozie a jakby przyleciała wrona, to się wyda za kawalera, a jak sroka to za wdowca. Inni zaś wierzą że nie można wystać, że “strasznie strachy opanowują człowieka". Kto chce wiedzieć, co się w domu w ciągu roku stanie, powinien obejść trzy razy dookoła domu i popatrzeć się do szczytowego okna, a zobaczy. Po wigilii gospodarz i gospodyni idą do sadu i obwiązują drzewa słomą, by lepiej rodziły. To zboże, które podczas wieczoru wigilijnego było w izbie uchodzi za święcone i na śmietnik się go nie wyrzuca. Siano się daje krowom do zjedzenia, piętkę z chleba daje się do zboża, którem się obsiewa pola, a z płachty, która była na stole wysiewa sie zboże. Kto ma ule puka do nich, by w przyszłym roku obfitość miodu w nich była. W dzień wigilijny nie należy płakać, bo się będzie cały rok płakało. Także nie trzeba pożyczać pieniędzy, bo się przez cały rok będzie miało pragnienie. Trzeba gryść orzechy - będą zdrowe zęby!

Józef Stańco - wieś Sól

Bajka wigilijna

"Beł roz bogoc. A beł un straśnie ciekawy, jakoz to zwierzynta godajom w nocke Bożego Narodzynio. Wloz do sopy i siedzi cicho. Zygor wybił północ i zwierzynta zaceny godać i gwarzyć miendzy sobą. Naroz krowa godo: "Ktosik nos podsłuchuje". A pies skocył, postawił bogaca proci sendziego kogota. Zaceni sie go pytać i sondzić, aż osondzili go, ze za kare straci majontek i pastuchem zostanie. I takos sie stało, seł raz z jarmarku, wyśli do niego zbóje i wzieni mu wszyćkie piniondze. Un som im ucik. Chałpa sie mu spaliła ze wszyćkiem, a un poseł do chłopa za pastucha.

Tadeusz Gruszecki - wieś Łękawica

Bajka wigilijna

Zył sobie parobek niedołęga. Matka nie ucyła go ani ło Bogu ani żadnych kolędów i pieśni. W Boze Narodzenie kozała mu matka iść do kościoła. Łod śniadania zostało mu kawałek kołoca i boł sie go zostawić w chałpie, zeby mu go nie zjedli, ba poseł i schował go do sopy do złobu. Przysed do kościoła, a w kościele prawie śpiewali: W złobie lezy, któz pobiezy... łun jak to łusłysoł, wio zaraz prędko z kościoła i leci do sopy, bo myśloł ze to ło jego kołocu, wiedzą ze go schował do złobu. Przylecioł do sopy, patrzy do złobu, na scęście w złobie był kołoc, to godo se: “zeby to nie był zawcasu przysed to by mi go innii wziyni". Na drugi dzień posed ci znowu do kościoła i zostało mu tez kawałek kołoca, ale go juz nie doł do złoba, a boł sie, ze go straci, ba koło drogi była figurka i słowoł go pod te figure. W kościele śpiywali : "Anioł pastyrzom mówił" i śpiewali w tej samej pieśni: "Juz sie ono spełniło co pod figurom było". Znowu jak to usłysoł to parobek uciyk z kościoła, i leci do tej figurki kany słował kołoc i godo juz na poły z krzykiem: "Kany co słowom, to zawdy ło wszyćkim wiedzom". Wzion placek bo był tam jesce i poseł do chalpy. Matka widząc go całego skrzicanego pyto sie, co mu sie stało. Łun to opowiedział jej wszyćki swoje przygody. Teraz dopiro lapowiedziała mu ło Narodzonym Jezusie i godała, ze to łuni tam śpiywali kolendy ło Panu Jezusie. Józef Caputa - wieś Wieprz Przesądy z okresu świąt Bożego Narodzenia Jeśli w wigilję wieczór jest dużo gwiazd na niebie to w następnym roku będą kury nośiiwe. Jaki człowiek ma dzień w wigilję taki będzie cały rok. Jeśli w święto Trzech Króli marznie, to będzie rok urodzajny.

Józef Caputa - wieś Wieprz

Potrawy wigilijne w Żywcu (przed kilkudziesięciu laty) 1) Kapusta z fasolą, 2) Kwaśnica z ziemniakami, 3) Żółta kasza z miodem i masłem, 4) Groch okrągły, zaprażany masłem, 5) Makaron z jabłkami i miodem, 6) Pierogi ze serem, 7) Tatarka maszczona, 8) Ryż z cukrem i cynamonem, 9) Makowe mleko z grysikiem, 10) Ryby z kwaśnicy, potem smażone ryby, 11) Na końcu gryźli orzechy, jedli jabłka, i 12) zapijali herbatę z liści poziomkowych. Karol Śliż - Żywiec  

Image

 

Boże Narodzenie

Wigilja Bożego Narodzenia jest dniem wielkiego ruchu i pracy a jest także po części świętem. Od samego rana gospodynie uwijają się koło pieców (które są po wielu chatach). Palą w nich, a napaliwszy umywa każda gospodyni czysto ręce i wyrabia rękami ciasto na chleb lub tzw. kołacze. Następnie zrobiwszy już ciasto na chleb oczyszczają piec z węgli. ażeby można było chleb wsadzać. Biorą w tym celu dlugi drążek z nabitą na jednym końcu deseczką tzw. "ciosek". Następnie taka kobieta przeżegnawszy się krzyżem świętym, co zwykle bardzo często czyni przy pracy wsadza na dużej łopacie drewnianej chleb do pieca. " Każda kobieta przy wsadzaniu chleba do pieca ściągnąwszy usta cmoka, a to dlatego, żeby chleb w piecu nie pękał. Najpierw wsadza największy chleb, zrobiwszy do niego palcem trzy dziurki, a do innych chlebów robi tylko jedną. Po upieczeniu chleba piecze kołacze. Dziewczęta robią w domu porządki i wszystko ładnie czyszczą. A robią to wszystko prawie o głodzie, zjadłszy na śniadanie kawałek suchego chleba co ma wystarczyć aż do wieczora. Jeden z domowników (przeważnie mężczyzna) idzie po drzewko do lasu, które gdy wnosi do domu mówi: "Na szczęście, na zdrowie" itd. Po południu dziewczęta ubierają drzewko, które jest w domu aż do Trzech Króli. Od wigilji każdy wieśniak, lub wieśniaczka odwiedzając się nawzajem mówią przestąpiwszy próg te same słowa, które wymówił wnoszący drzewko (życzenie to powtarzają aż do św. Trzech Króli). Jest także zwyczaj we wigilję od samego rana chodzić w butach, gdyż kto by chodził boso, ten później będzie chorował na nogi. Na takiej robociźnie schodzi pomału dzień wigilijny i nadchodzi wieczór, a z nim wielka uroczystość. Wieczór wigilijny Gdy tylko pierwsza gwiazda ukaże się na niebie, w każdym domu rozpoczyna się ten tradycyjny obrząd wieczerzy wigilijnej, który nieco inaczej może przedstawia się na wsi niż w mieście. Na środku izby stoi już ubrane drzewko, dokoła którego biegają wesoło dzieci, "ale bardzo ostrożnie, żeby się przypadkiem nie przewróciło, gdyż zarazby gospodyni mówiła: "Juz pewnie drugiej wigilji nie dożyjemy wszyscy". Sama kręci się koło pieca i przygotowuje różne strawy. Wnet gospodarz domu wnosi pod pachą siano, pokłada go na stole, a gospodyni nakrywa go czystą białą płachtą "płótnianą" z własnego lnu. Kładzie także na stół pod siano pieniądze, aby w całym roku następnym było dużo pieniędzy. Wnet też zaświecają światło - duże łojowe świece i wszystkie świeczki na drzewku. Po rozświeceniu świateł wszyscy upadają na kolana przed obrazami i długo się modlą wspólnie, głośno. Pomodliwszy się zasiadają wszyscy dokoła stołu, zasłanego sianem. Wnet gospodyni przynosi do stołu dużą misę z kapustą i ziemniakami i kładzie na sianie. Przed każdym układa łyżkę, a pozostałe łyżki umieszcza obok misy; są one dla podróżnych, którzy by w czasie wieczerzy weszli. Następnie głowa domu czyli ojciec bierze chleb z trzema dziurkami - ten, który gospodyni pierwszy wsadzała do pieca, odkrawa pierwszą kromkę i zakrawa do niej żółty opłatek. Kromkę tą bierze później gospodarz lub gospodyni do pierwszego siewu na wiosnę. Dalej kraje gospodarz chleb i rozdaje swoim domownikom, zacząwszy od najstarszego. Najpierw jednak podaje swojej małżonce. Gdyby zaś by jakiś człowiek ,obcy, to jemu przysługuje pierwszeństwo. Dalsza czynność gospodarza to rozdawanie opłatków, które rozdaje w ten sposób jak chleb. Następnie przeżegnawszy się wszyscy łamią się opłatkiem, życząc sobie wszystkiego najlepszego. A więc dziewczętom życzą ażeby się prędko wydały, a wszyscy zaś życzą "Ojcom", żeby doczekali się przy nich późnej starości w zdrowiu i szczęściu. Po tym obrzędzie jedzą wszyscy z misy położonej na sianie. Przedtem odbiera gospodyni trzy razy łyżką dla bydła. Gdy zaś zjedzą z pierwszej misy, przynosi gospodyni następnie po kolei bób, fasolę, śliwki itd.; wszystko podczas wieczerzy robią z wielką ostrożnością, żeby nie wywróżyć sobie coś niedobrego, gdyby albo opłatek, albo łyżka upadła. W takim razie wszyscy się zasmucają i spodziewają się jakiegoś nieszczęścia. Gdy sobie wszyscy pojedzą, wtedy znów długo modłą się, dziękując Bogu za wszystkie dary. Po wieczerzy wróża sobie dziewczęta, czy się wydadzą, a znów chłopcy, czy się ożenią. Więc przynoszą sobie do domu dużo polan, później w domu liczą i gdy jest ich liczba parzysta, to się wyda albo ożeni, w przeciwnym razie nie. Oprócz tego idą jeszcze dwaj chłopcy "straszyć" drzewa owocowe. Robią to w ten sposób: Jeden z chłopców bierze siekierę i piłę, a drugi idzie z nim. Tak idą do sadu, gdzie rosną drzewa owocowe i przychodzą do takich drzew, które nie chcą rodzić, a trzymający siekierę mówi w ten sposób: "Zwalmy to drzewo, bo ono nie chce rodzić", a drugi znów mówi: "Nie ścinaj go, ono się poprawi i w przyszłym roku obrodzi". Tak mówią przed każdem drzewem, a załatwiwszy to powracają do domu mając nadzieję, że w przyszłym roku już wszystkie drzewa obrodzą. Później do późnej nocy śpiewają kolędy i wykonują różne "robocizny", aby zaś w Boże Narodzenie już nic nie robić. Boże Narodzenie Wnet po dwunastej godzinie w nocy ukazują się wielkie tłumy ludzi, którzy spieszą na "mszę pasterską". Z kościoła wszyscy ludzie spieszą się bardzo, gdyż wierzą, że kto pierwszy w Boże Narodzenie powróci z kościoła do domu, ten pierwszy zbierze z pola snopy. W dniu tym nie wolno nawet sąsiadom się odwiedzać, gdyż jest to bardzo wielkie święto. Poza tem cały dzień spędza się na modlitwie i śpiewaniu kolęd.

Antoni Adamek - wieś Pewel Mała

Image

 

Święty Szczepan

W dniu św. Szczepana święcą wieśniacy owies. Idąc do kościoła biorą do kieszeni szczyptę owsa, a gdy wracają, rzucają ten owies po polach i mówią: "Uciekaj djable z ostem, bo św. Szczepan idzie z owsem". Słowa te mają oznaczać: "ponieważ oset jest na polach nasieniem szatana, dlatego, gdy ziarno święcone upadnie na ziemię, oset musi wyginąć". Popołudniu zaś zaraz rozpoczyna się kolęda. Małe dziewczęta i chłopcy po dwoje biegną wesoło od domu do domu śpiewając kolędy. Wyśpiewawszy pieśń dziękują za kolędę a dziękują w ten sposób: "Za kolędę dziękujemy, Bogu was tu oddajemy, byście byli szczęśliwemi oraz błogosławionemi póki żyjecie na świecie na szczęście na zdrowie" itd. Wtedy gospodyni daje im parę groszy, a oni(e) biegną dalej. Gospodyni jednak zawsze woli, żeby pierwszą parą byli chłopcy a nie dziewczęta. gdyż nie obrodzi groch ,w przyszłym roku, jeśli przyjdą pierwsze dziewczęta. Takich kolędników nazywają "pastuszkami" . Chodzi także po kolędzie sześciu albo ośmiu parobczaków z gwiazdą. Mają oni ze sobą muzykę wiejską tj. "dudy" i skrzypce. Cała ta "kolęda" chodzi sobie pomału, śpiewając drogą światowe piosenki. Wchodząc do domu każdy mówi: "Na szczęście, na zdrowie - itd. Następnie stają kołem zwróceni do czoła gwiazdy i śpiewają pieśń kolędną wraz z muzyką grajków. Jeden ze śpiewających, trzymając gwiazdę dzwoni nią, do taktu. gdyż na każdym promieniu czyli rogu gwiazdy jest umieszczony dzwonek. A ponieważ gwiazda jest osadzona na drążku, tak, że można nią kręcić, dlatego dzwonki dzwonią. Kiedy wyśpiewają pieśń, dziękują za kolędę temi słowami, co pastuszkowie, tylko na inną nutę. Oprócz tego śpiewają jeszcze gospodarzowi: ,,łwiesek. wąsaty, bo gospodarz bogaty, tak to Boze dej". A po pewnej przerwie: "My was gospodarzu Bogu oddajemy, nie miejcie nam za złe, że was odwiedzamy, hej nam kolęda". Gdy zaś jest w tym domu jakaś dziewczyna, wtedy śpiewają jej najpierw pieśń, a później winszują. A później śpiewają: "Za kolędę dziękujemy tobie śliczna panno, zakwitło ci prawe liczko, jak lilia ranno". Muzyka powtarza. Dalej śpiewają: "Byś się panno nie gniewała, tego roczku się wydała, tak to Boże dej. Zebyś miała kawalerzy jako łyżek i talerzy, tak to Boże dej". Wyśpiewawszy to tańczą z tą dziewczyną przy tej samej muzyce. Za pieniądze, które po kolędzie nazbierają robią później zabawę na którą zapraszają dziewczęta te, które im dały kolędę. Jakże wesoło jest wieczorem na św. Szczepana, kiedy zbierze się z 15 albo więcej dziewcząt i śpiewają za oknami, chodząc od domu do domu. Śpiewają one najpierw pieśń, a później dziękują za kolędę, której nigdy nie przyjmują. Dziękują najpierw tak jak pastuszkowie, a dalej w następujący sposób: "A dajcież nom dajcie co nom mocie dać, a bo nom tu zimno pod okienkiem stać. Mamy krótkie kożuszecki, pomarzły nam paluszecki, hej nam kolęda". A dalej: "My tu z furą nie jademy, drobnych groszy nie weźniemy, 10 złotych to weźniemy i kołacza kęs. Jak nam nie dacie, to nas rozgniewacie, wszystkie gorki pobijemy, co na piecu macie". Skończywszy to szybko uciekają, pod okna innego domu. żeby ich ktoś nie złapał. Antoni Adamek - wieś Pewel Mała Św. Szczepan w Soli Trzeba się prędko uwinąć i iść do kościoła bo dziś dzień św. Szczepana mówi stary Maciej do swojego rodzeństwa. Prędko się wszyscy krzątają około posług domowych. "Bo tam za oknem dryń . . . dryń . . . Maciejowa zbliża się do okna i w mroku porannym widzi jakąś postać na koniu. Prędko biegnie otworzyc drzwi do sieni "podłaźnikowi". Za chwilę wjeżdża do izby podłaźnik, Wojciech Bryś. Światło lampy oświeca pięknego szarego konia wystrojonego wstążkami. Wojciech również przybrany odświętnie. Na głowie czarny kapelusz, z ramion zwisa szara, bramowana po końcach czerwonem suknem gunia. spodnie wałaskie białe odbijają na tle konia, na nogach ma kierpce wbite na "kopyta".... Rozlega się silny głos: “Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. - “Na wieki wieków” odpowiada Maciej. Następują słowa starego powinszowania: "Na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie, winszujem Wam scęścio, zdrowio, cały rok, aby się Wam chowaly cielicki, bysicki jako w lesie jedlicki, abyście mieli konie jako gronie, owce jako w kępce mrowce, abyście mieli pełne obory stodoły i pudła i aby Wam gospodyni u pieca nie schudła, abyście byli zdrowi weseli jako w niebie anieli". - "Tak Boże dej!" odpowiada Maciej, który zaraz podchodzi do Wojciecha, wita się z nim. Teraz Wojciech wyjmuje z torebki owies i obsypuje cały dom. Po skończonej ceremonji Wojciech siada za stól do śnadania a konia odprowadza Maciej do stajni... Zaczyna się u stołu ..”proroczna" rozmowa: Jaki będzie rok... jakie urodzaje itp. Po kilku godzinach ugoszczony Wojciech wraca do domu.Od dawien dawna sądzą u nas starzy ludzie, że młody mężczyzna, wchodzący pierwszy do domu sąsiada przvnosi szczęście. Przesąd ten szczególnie odnosi się do Wigili Bożego Narodzenia, Św. Szczepana i Nowego Roku. I dlatego umyślnie znajomi sąsiedzi posyłają młodych chłopców do siebie. Wierzą bowiem, że mieszkańcy tego domu będą przez cały rok zdrowi i silni. Unika się przede wszystkiem starych kobiet, przed któremi nawet, o ile są obce, drzwi się zamyka. Dom ten bowiem, do którego weszła taka kobieta, ma być cały rok nieszczęśliwym.. . Zwyczaj ten u nas zwie się "podłazy"

Józef Stańco - wieś Sól

Turoń czyli "koza" w Rychwałdzie W okresie Bożego Narodzenia jest zwyczaj w naszej wiosce chodzenia z turoniem. T uroń czyli "koza" jest to człowiek okryty kocem, podpierający się laską, a na głowie ma głowę z rogami z drzewa obitą skórą jakiegoś zwierza. Koza ma ruchomą paszczę, którą groźnie otwiera i zamyka wśród skoków, rzucając się na ludzi z przekrzywioną na bok głową. Zjawienie się kozy wywołuje śmiech i ogólną wesołość.

Ślaredziński Leonard – Rychwałd “BOŻY ROK” w zwyczajach i obrzędach ludu żywieckiego - 1934