"Bogactwo kultury ludowej górali żywieckich w podaniach i legendach"

Legendy to opowieści z życia różnych bohaterów, zazwyczaj świętych i męczenników nie znajdujące pełnego oparcia w materiałach historycznych. Opowieści fantastyczne o wydarzeniach historycznych oparte na podaniach ludowych, wymysły klechdy". Tak mniej więcej w słownikach wyrazów obcych czytamy o tym co to jest legenda. Legendy, podania, gawędy i pogodki to pojęcia, które w potocznym rozumieniu występują zamiennie, traktowane są jako synonimy. Określano nimi przede wszystkim dawne opowieści, nieraz fantastyczne, przekazywane z pokolenia na pokolenie, wzbogacane barwnymi opisami czy dodatkowymi wątkami wprowadzanymi przez opowiadających. W dawnej kulturze ludowej odgrywały one znaczącą rolę. Pozwalały na przekazywanie wiedzy, informacji oraz własnych i cudzych przeżyć, kształtowały charaktery, uczyły. Łączyły ludzi, wymagały bezpośrednich kontaktów, ponieważ przekazywane były ustnie . Opowiadano je przy różnych okazjach, szczególnie przy pracy oraz podczas spotkań świątecznych. Długie wieczory, zwłaszcza jesienne i zimowe były wspaniałą okazją do wspólnych spotkań przy pracach domowych, jak przędzenie wełny, skubanie pierza czy łuskanie fasoli. Dziadkowie i babcie pilnując wnuków opowiadali im najróżniejsze historie, często bogato okraszone strachami.

 

 

Wiele z tych starych podań zostało zapisanych i opublikowanych, wiele zostało zapomnianych, a niektóre przekazywane są nadal przez współcześnie żyjących "gawędziarzy ludowych". Nie możemy niestety cieszyć się wieloma wydawnictwami książkowymi , które zawierają tą bogatą część folkloru beskidzkiego. Wśród dotychczas wydanych znalazły się : „Stare pogodki górolskie łod Żywca” Jana Aleksandra Zaremby wyd. w 1931 r. „Pogodki spod Lipowskiej” Wawrzyńca Miesiączka wyd. w 1967 r. przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej. „Opowieści beskidzkie „ Kazimiery Sekuły wyd. w 1986 r. Stowarzyszenie Twórców Ludowych w Lublinie. ”Godki z Grojca dziadka i babki nieboscykow.Panie łodpuś jim ta grzychy” Józefa Karola Nowaka wyd. w 1989 r. przez Ludową Spółdzielnie Wydawniczą w Warszawie. „Jak drzewiej bywało” Bolesława Piechy wyd. w 1994 r. przez Stowarzyszenie Twórców Ludowych w Lublinie. - „Pogodki spod Romanki” Andrzeja Murańskiego wyd. w 1995 r. przez Stowarzyszenie Twórców Ludowych w Lublinie. „Na Góralskich Posiadach” trzech autorek : Walerii Prochownik, Marii Grzegorek, Kazimiery Paciorek wyd. w 2002 r. przez Stowarzyszenie Społeczno – Kulturalne „Grojcowianie” z Wieprza. Opowieści zapisane przez różnych autorów, publikowane w Arkuszu Literackim „Karty Groni”Wszystkie zbiory zawierają historie mniej lub bardziej prawdziwe, zasłyszane lub wymyślone przez autorów /A.Murański, W.Prochownik, M.Grzegorek, K.Paciorek /, zapisane piękną lecz powoli zapominaną gwarą żywiecką. W każdym z nich znajdziemy słowniczek, który pomoże zrozumieć archaiczne słowa.

 

Image

 

Zofia Sordyl z Korbielowa

 

Znajdujemy w nich historie o życiu zbójników jak np. „Ostatni Harnaś” /W.Miesiączek / opowieść o ostatnim zbójniku na Żywiecczyźnie : „ Bydzie ik hań prowadził , dobryk chłopcow, nowy harnaś, Jurosek. Jemu zaprzysięgli wiernoś i posłusyństwo do śmierzci. Na ze un był niski a przysadzisty chłop, dali mu przezwisko Kroćpok i to juz przy nim na wdy ostało”. „ Byli dobrzy , nale byli i źli zbojnicy.Dobrzy byli kidysik hań downi , drzewi ci co nad Złatnom pod Holom Bieguńskom mieli chałupe i od nik nazywajom sie Zbojnickie Doliny, ka ta chałupa stoła. Ci brali jyno bogocom , a z chudobnymi sie dzielili tym , co nazbijali, a co mieli ponad zyci i uzyci , to chowali do ziymie i zaklinali, coby tego dobra złe duchy strzegły przed ludziami. Ale ci źli zbojnicy, to byli od jakigosik Cukrzika, nie tak bardzo drzewi, skoro wte jesce moj dziadek zył”. / W. Miesiączek „ O zbójnikak „/ To niewielki fragment bardzo ciekawych opowieści o zbójnictwie na Żywiecczyźnie . Wiele opowiadań dotyczy spraw związanych z medycyną ludowa. Znajdziemy w nich zarówno opisy dawnych sposobów leczenia jak i przygotowywania leków oraz nazwy roślin, z których je wykonywano. Dowiadujemy się np.: „Kiej łupie w kolanach to trzeja pocekaj na świniobici. Ze spyrki jesce ciepluśkij łodkroj skore i wartko przylozyj na bolonce miyjsca. Z wiyrchu polowijaj smatkom, coby nie zamaścij pościele i trzymaj tak pokiela sie nie zasmierdzi”. /W. Prochownik / „ We wilijom św. Jana – powiedziała Matka Bosko – mozecie łurwaj kozde zieli ji łususyj, ji słowaj na zime. Łoćby naparzyj ze wsyćkik zioł, po gałązecce ji wypijaj po łyzecce, kozdy dziyj, na zdrowoś... A łoćby dziecko wykompaj... jak go co boli abo mo morzysko, cy boloki”. /J.K.Nowak „ Matka Bosko Zielno”/. „ Kurzi zieli na laksyrke, plucnik na lozok, piełon na morzysko, cosnek na dychawice...” „ Na jak maluśki dzieciontko było przelynknione i skokało na spaniu to warzyli pod nim wode. Uwarzyli na sperchecie kwaterke wody i tyn wor połozyli pod kolybke, w ktorej spało dzieculko, na trzy zdrowaśki tak bez trzy razy. Pote tom wode przeloli przez siedym skobli, wychynyli na dak stodoły i spowrotym chynyli do miski. Nojpiyrw dali sie dzieciontecku napij, na pote mu wlywali po kapce do kozdego łucha.” /K.Paciorek „Cym sie to babka lycyli” /. W tak interesujący sposób ludowi gawędziarze opisują „starodowne lycyni”, preferujące proste, domowe, czasem nawet żartobliwe metody. Wiele miejsca w ludowych podaniach zajmują opowieści poświęcone magii, złym mocom, demonom, czarownicom, czarnoksiężnikom, diabłom. Trzymały one / i tak jest do tej pory / słuchacza w ogromnym napięciu, dlatego też cieszyły się dużym powodzeniem. Oto kilka ciekawych cytatów : „ Ty duchy były tez łoztomajtne. Jinkse duchy ziymne co zyły pod ziymiom, ale wychłodziły na wiyrk jako śpyrtki, dechmany, desi cy same debły . Laziły tez po ziymi rozne mamidła, strzygi, strzelimuchy, skocki, świycurki, zmory, połednice ji nocnice ji casym tez rozne duse pokutujące, co mogły strasowaj / J.K. Nowak „ Ło duchach, wandrusak , dziekciorzak i cornyk ksionżkach” / „ Z wody wylazuje koj, cały cyrwoniutki, w pysku mo pełno łognia i kce prościuśko na mnie wyskocyj...! Ło moj Boze! Jak jo sie tes wtedy ciynsko zlonk...!Nie wiedziołek, co mom robić? Zgupiołek cołkiym... A tyn pierojski koj furt z tej wody wylazuje... Jus ..! Jus...! mioł na mnie wyskocyj, kie jo ... Hop ! Nabrołek siły , ji beskurcyjo łuciekołek , kielak jyno mioł sił w nogak.” /J.K. Nowak „ Jak jik postrasył cyrwiony koj „/ „ W downyk casak to sie dzioły łostomajtne dziwy. Ludziom pokazywały sie łutopce, debły, zmory, strzygonie, rozne dusycki potympione i wselijaki dziwacne strasydła . Jak kto zaklon, lebo powiedzioł „ niek cie debli weznom” to zarozinko w nocy debły przychłodziły, łopasowały do lajcuchow i ciongły ze nie było rady. Pewnikiym do piekła, no bo kazby indzij, przeca nie do nieba.” / K. Paciorek „ Karcmorka i debły” /

 

Image

 

Młode pokolenie - Ania Polak z Juszczyny

 

 

Legendy i podania mówią o różnych wydarzeniach historycznych i religijnych, w tym także o wydarzeniach lokalnych. Przekazują informacje o okolicznościach powstania miejscowych kapliczek oraz kościołów. Mówią o świętych i świętach kościelnych, np. o Dniu Zadusznym, o Matce Boskiej Gromnicznej, o Bożym Ciele. Odzwierciedlają ludową religijność i mentalność - ludzie bali się kary Bożej i dlatego też często w opowieściach przekazywali sobie różne ostrzeżenia. Opowiadania ludowe wskrzeszają dawne zapomniane zwyczaje , obyczaje i obrzędy. Znajdujemy w nich opisy zwyczajów rodzinnych takich jak wesela, chrzciny, imieniny oraz dorocznych, związanych z Bożym Narodzeniem, z zapustami, postem , Wielkanocą, wyganianiem krów , Zielonymi Świątkami. „Wyganianie krów” w ciekawy sposób opisuje Kazimiera Paciorek : „Przez piyrse trzy dni krowy zawse paśli koło chałupy ,coby sie przyłucały. Dopiyrz na cworty dziyj zganiali krowy z placu łod spolnikow , pote ik pomiysali, przezegnali krzyzym świyntym i dopiyrz gnali na pasionek... Kie krowy były juz na polu, gażdzinka przyniesła w kastrolicku nasmazonom jajeśnice i dała do pyska po troske kozdej krowie, na reste pastyrzowi do zjedzynio.” „Jak sie juz z poświynconom bagniontkom przidzie z kościoła , to zaniyś jom trzeja prościusko do sopy, ka jes gowiydź . Trzeja pogłoskaj cielynta, krowy, konie, źrobki, prosiynta tymi kocankami w bagniontce, coby gowiydniki były tłuściuśki ji śklonce jak ty kocanki”. /J.K. Nowak „Matko Bosko Zielno”/ Waleria Prochownik w opowiadaniu „Wilijo mojij młodości” opisuje czas Godnich Świąt : „Wilijo, to nie jes taki zwycajny dziyj. Zacynoł sie za wcasu, bo roboty było hok. Nojpiyrw w sopie , bo bydlynta nie wolno zbywaj byle jak. Podkidaj w sopie, siecki narznyj , naniyś wody i drzewa narombaj na całe świynta. A kozdy wiedzioł, co mo robij. Nikogo nie trzeja było nukaj. Wiadomo „ Komu sie we Wilijom skłapnie, to juz cały rok bydzie bity”...Kiej na niebie pokoze sie piyrso gwiozdka wsyćko musi być gotowe. Stoł wysuniynty na środek izby. Jak duzo rodzina, dostawiało sie drugi. Gospodorz przynosił siano i łowies. Łozkładalo sie jedno i drugi na stole i przykrywało biołym łobrusym. Na środku stołu krzyzycek z dwoma świyckami. Poniektórzy przynosili lajcuk co sie na nim krowy posało. Tym lajcuchym łoposywali nogi w stole. Miało to znacyj, ze rodzina jak i bydło musi trzymaj sie w kupie....Kozdy musioł wsyćkigo poprugowaj chłocioz po jednej łyzce . Jak juz sie siedło do wiecerzy to nie wolno było nika łodyjś. Wszyjscy pilnowali coby ik potrzeba nie zmogła. Łodyjś łod stolu żle takimu wrozyło... Jutro Boze Narodzyni – „ nie wolno trzopow myj, ani nawet mietłom rusyj”. Nawet łobiadu sie nie warzyło ino zjodało restki od Wiliji.” Dzięki tym opowieściom wiele z zapomnianych zwyczajów może na nowo zaistnieć w świadomości współcześnie żyjącego pokolenia i rozbudzić wyobraźnie odbiorców. W pogodkach o charakterze społeczno – obyczajowych bardzo często przedstawiane są róże postacie z życia wsi. . Autorzy opisuja ludzkie charaktery, wyśmiewaja lenistwo, chciwość, pijaństwo, chwalą odwagę, uczciwość, dobroć. W historii „Ło śpekulacjach Wojtka Pyrtka” J.A. Zaremby czytamy : „ Wojtuś Pyrtek , syn Maćka s Modrzejowej Kympy , co sie pise Łoprzański, łod malyńkości juz wielgi śpekulant i despetnik był ; ta jyno patrzoł kaby, kiej i komu zrobij co nazłoś , abo co ukraś, a jesce sie pośmioj s cłowieka. Posłali go łojciec do skoły, to go som pon ucyciel do chałupy łodprowadził , aby go ta w chałupie trzymaj , boby we skole wsytkik chłopokow do cna mu popsuł i na złom droge sprowadził.” Godki opowiadają o tym co dobre i co złe, przekazują wartości, kształtują świadomość i postawy ludzkie, mówią o normach zachowań. Przykładami mogą być : „Ło pijoku, co psa łucył godaj” – Bolesława Piechy, „Ozwod” – Wawrzyńca Miesiączka, „Lyniwe dziywki” – Marii Grzegorek, „Jak dostało łakomom młynorke” - J.K. Nowaka i wiele, wiele innych. W pogodkach przekazywanych przez ludowych gawędziarzy znajdujemy ogrom aforyzmów , porzekadeł, przysłów ludowych pełnych mądrości prostych ludzi , aktualnych do dzisiaj : „Ka nima gazdy – to gupi kazdy”. „Biyda jak pon z dziada – jesce biadzi , jak sie pon zdziadzi”. „Co za duzo to i świnie nie kcom”. „Jadło by sie , jadło – zeby z pieca spadło”. „Mondry wiy, co godo – gupi godo co wiy”. - „Swoje se myśl , a kuferecek se zamykoj”. To tylko nieliczne , z tych które znajdziemy w gawędach ludowych tych dawnych i tych tworzonych przez współczesnych gawędziarzy. Bardzo często spotykamy się tu również ze specyficznym dowcipem góralskim , czyniącym je jeszcze bardziej interesującymi dla odbiorców. Największym jednak według mnie bogactwem tej dziedziny naszego folkloru jest odchodząca powoli w zapomnienie góralska GWARA. Cytuję słowa J.A. Zaremby : „Co to jest gwara? Jest to lamus, a zarazem spichlerz języka literackiego i jako taki powinien być więcej ceniony, niż to co się u nas dzieje. W gwarze ludowej spotykamy słowa jeszcze przed wiekami zapomniane, które nie straciły nic ze swej żywotności przez to zapomnienie; są one wciąż młode i zdrowe, zdrowsze i prawdziwe niż niejedno nowoukute przez młodych literatów dziwactwo....” Gwara żywiecka , a właściwie gwary żywieckie zaliczane są przez językoznawców do narzecza małopolskiego, a w szczególności do grupy tzw. gwar podhalańskich. Swoją barwność i odrębność zawdzięczają między innymi naleciałościom pochodzącym z języków obcych. Obok wpływów czeskich, słowackich spotykamy niemieckie, ruskie, węgierskie, żydowskie, nawet francuskie i angielskie oraz te najstarsze – wołoskie, rumuńskie i tatarskie. Kształtował je także język kościelny – pieśni kazania i modlitwy, a także język urzędowy -panów z miasta, przybyszów z warstw oświeconych. Z czasem gwara została zarzucona poprzez tych , którzy wyjeżdżali na roboty do Niemiec , do Ameryki , do kopalń , hut i fabryk , zakładów włókienniczych w Bielsku – Białej . Z tych wędrówek wracając „ śwajdrykali ji bądź jako kalicyli tom nasom , haw godke...” Wkraczająca powoli „nowoczesność” usuwała gwarę z wiejskiej mowy, wstyd było jej używać, wyśmiewano ją nazywając - „wsiockom godkom”. Gwara jest językiem regionu właściwym tylko dla danego obszaru. Choć znajdziemy wiele podobieństw w innych regionach to tak samo znajdziemy również wiele różnic. Dlatego jest ona cennym zabytkiem przeszłości , należ ją więc chronić przed zagładą i zapomnieniem.

 

tekst: Jadwiga Jurasz - foto: Marek Jurasz 

 

Image

 

Helena Łasut z Soli